W codziennej praktyce spotykam się z wieloma obawami i wątpliwościami, które powstrzymują ludzi przed szukaniem pomocy psychiatrycznej. Wiele z nich wynika z nieprawdziwych przekonań - mitów, które funkcjonują w społeczeństwie od lat, a czasem dziesiątków lat. Postanowiłem zebrać te najczęstsze i pokazać, jak mają się one do rzeczywistości.
1. Mit pierwszy: Psychiatra to lekarz dla „wariatów"
To przekonanie jest pewnie najbardziej szkodliwym. Już samo słowo "wariat" ma pejoratywne i obraźliwe znaczenie w odniesieniu do osób z zaburzeniami psychicznymi. Popkultura (a szczególnie niektóre obrazy filmowe) utrwaliła wizerunek pacjenta psychiatrycznego jako osoby nieprzewidywalnej, zamkniętej w szpitalu z kratami w oknach, zaś psychiatrów i personelu medycznego jako osób zupełnie nieczułych czy wręcz sadystycznych. Ten stereotyp tworzy ogromną barierę wstydu i strachu - ludzie boją się, że wizyta u psychiatry to przyznanie się do „szaleństwa". W efekcie unikają pomocy, często aż do momentu poważnego kryzysu.
Jak to wygląda w rzeczywistości? Po pierwsze z leczenia szpitalnego korzysta ok. 8 % pacjentów. Spośród nich tylko niewielka część doświadcza zaburzeń, które przebiegają z pobudzeniem, nieprzewidywalnością. Są to najczęściej epizody krótkich i przejściowych zaostrzeń chorobowych. Nawet spośród tej grupy osób, cierpiących na najpoważniejsze zaburzenia psychiczne, duża część po ustąpieniu ostrych objawów chorobowych wraca do pełnego funkcjonowania rodzinnego, społecznego i zawodowego (nie rzadko pełniąc wymagające społecznie role). Pozostali, u których choroba nigdy w pełni nie ustępuje, pozostają wycofani i mało aktywni, rzadko wychodzą z domu. Nawet więc wśród najciężej chorujących osób obraz utrwalony w filmach ma niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Natomiast 92% osób korzystających z pomocy psychiatry leczy się ambulatoryjnie. Zdecydowana większość z nich to zwyczajni ludzie, którzy zmagają się z problemami dotykającymi milionów osób. To np.: studentka z lękiem społecznym, która boi się wystąpień publicznych. To świeżo upieczona mama cierpiąca na depresję poporodową. To menedżer z objawami wypalenia zawodowego i bezsennością. To osoba w żałobie, która nie może poradzić sobie ze stratą bliskiej osoby. To ktoś, kto od lat zmaga się z natrętnymi myślami lub depresją.
Wizyta u psychiatry naprawdę nie różni się niczym od wizyty u kardiologa z powodu kołatania serca czy u ortopedy po skręceniu kostki. Mózg jest organem - skomplikowanym i niezwykle ważnym. Kiedy jego biochemia zawodzi lub gdy obciążają go trudne doświadczenia, potrzebuje specjalistycznej pomocy. Sięgnięcie po nią nie jest oznaką słabości, wręcz przeciwnie - to akt odwagi i odpowiedzialności za własne zdrowie.
2. Mit drugi: Leki psychiatryczne uzależniają i zmieniają osobowość
Ta obawa przewija się w rozmowach z pacjentami bardzo często. Ludzie boją się, że staną się „zombie" - zostaną pozbawieni emocji, kreatywności, tego co sprawia, że są sobą. Ten mit często wynika ze stereotypów opisanych w micie pierwszym.
W rzeczywistości nowoczesne leki psychiatryczne działają subtelnie i w sposób zupełnie niezauważalny dla otoczenia. Nie tylko nie zmieniają osobowości, ale pomagają w jej odzyskaniu. To choroba - depresja, lęk, apatia - zmienia to, jak się czujesz, zachowujesz i jak postrzegają Cię inni. Choroba sprawia, że wycofujesz się z relacji, tracisz zainteresowania, odczuwasz ciągły niepokój. Prawidłowo dobrane leki przywracają neurochemiczną równowagę (np. poziom serotoniny), która pozwala Twoim naturalnym emocjom i prawdziwej osobowości znów dojść do głosu.
Są rzeczywiście leki, które uzależniają - to leki uspokajające i nasenne z grupy benzodiazepin (BDA) i ich pochodnych. Leki te są przez psychiatrów stosowane bardzo ostrożnie i stosunkowo rzadko (znacznie częściej wypisywane przez lekarzy rodzinnych i innych specjalistów). Zaleca się je przyjmować najczęściej przez kilka- kilkanaście pierwszych dni od rozpoczęcia leczenia, zanim właściwe leki zaczną działać. Przy takiej ostrożności nie istnieje ryzyko uzależnienia się od tych leków (do rozwoju uzależnienia potrzebne jest ich regularne przyjmowanie przez ponad miesiąc). Natomiast Większość nowoczesnych leków psychiatrycznych (jak np. najczęściej stosowane leki przeciwdepresyjne z grupy SSRI) nie uzależnia. Po dłuższym stosowaniu organizm przyzwyczaja się do ich obecności, dlatego odstawia się je stopniowo pod kontrolą lekarza, aby uniknąć objawów odstawiennych. Jest to jednak proces podobny do schodzenia z leków stosowanych w chorobach ogólnych (np.: nadciśnieniu), nie mający nic wspólnego z "głodem narkotycznym". Większość pacjentów odstawiając leki nie zauważa różnicy w swoim samopoczuciu i nie odczuwa żadnych nieprzyjemnych efektów.
3. Mit trzeci: Wystarczy „wziąć się w garść" - to kwestia siły woli
„Inni mają gorzej", „Po prostu myśl pozytywnie", „Idź pobiegać, przejdzie ci". Te „dobre rady" słyszę od pacjentów, którzy cytują swoich bliskich. Wynikają one z niezrozumienia natury zaburzeń psychicznych. Traktują depresję czy lęk jako fanaberię, lenistwo lub wadę charakteru. To niezwykle krzywdzi osobę chorą, ponieważ potęguje przeżywane przez nią i tak poczucie winy i wstydu.
Mówienie osobie w depresji, by „wzięła się w garść", jest jak mówienie komuś ze złamaną nogą, by „po prostu przestał kuleć". Niektóre zaburzenia psychiczne to po prostu choroby o podłożu biologicznym, tak jak np.: astma czy chorobay tarczycy. Wpływają na nie czynniki genetyczne, zaburzenia w poziomie neuroprzekaźników (substancji chemicznych w mózgu), a także zmiany w funkcjonowaniu pewnych obszarów mózgu. Znaczna część problemów psychiatrycznych jest z kolei wywołana zewnętrznymi okolicznościami i związanym z nimi stresem. Jednak nawet wówczas wtórnie dochodzi do zaburzenia równowagi biochemicznej w mózgu i wielu takich sytuacjach pomoc farmakologiczna jest również niezbędna.
Siła woli jest oczywiście ważna w procesie zdrowienia, ale sama w sobie nie jest lekarstwem. Co więcej, choroba często osłabia właśnie te zasoby, które są potrzebne do walki - motywację, energię, zdolność do odczuwania przyjemności. Leczenie nie zastępuje siły woli, ale tworzy warunki, w których może ona znów zacząć działać. Daje pacjentowi narzędzia i stabilny grunt pod nogami, żeby mógł ruszyć naprzód.
4. Mit czwarty: Farmakoterapia to pójście na łatwiznę
To przekonanie sugeruje, że leki są drogą na skróty dla tych, którzy nie chcą wykonać „prawdziwej pracy" nad sobą w terapii. Spotykam się z tym poglądem dość regularnie, zwłaszcza wśród osób młodszych, które słyszały, że „terapia to podstawa, a leki to oszukiwanie".
Rzeczywistość jest bardziej złożona. W wielu przypadkach leki nie są celem samym w sobie, a narzędziem, które umożliwia skuteczną psychoterapię. Kiedy lęk jest tak paraliżujący, że nie pozwala wyjść z domu, a depresja odbiera siłę do wstania z łóżka i skupienia myśli, bardzo trudno jest konstruktywnie pracować nad swoimi problemami. Bardzo często w takich sytuacjach psychoterapeuci kierują swoich pacjentów do psychiatry. Dzieje się tak, ponieważ farmakoterapia może obniżyć poziom cierpienia do takiego stopnia, że pacjent zyskuje energię i psychiczną przestrzeń, by zaangażować się w proces terapeutyczny.
Leczenie psychiatryczne to często nie wybór „albo-albo", ale synergia działania - leki pomagają ustabilizować stan, terapia pomaga zrozumieć przyczyny i nauczyć się radzić sobie z trudnościami. Oba elementy się uzupełniają. Nie jest to pójście na łatwiznę - to strategiczne wykorzystanie dostępnych metod leczenia.
5. Mit piąty: Jak raz zacznę brać leki, będę musiał to robić do końca życia
Strach przed wiecznym uzależnieniem od tabletek słyszę bardzo często, zwłaszcza od osób, które nigdy wcześniej nie leczyły się psychiatrycznie. Perspektywa dożywotniego leczenia może być przytłaczająca i zniechęcająca.
Długość leczenia jest zawsze kwestią indywidualną, ustalaną wspólnie przez lekarza i pacjenta. Wiele zaburzeń, jak na przykład pierwszy epizod depresyjny, leczy się przez określony czas - zazwyczaj około 6-12 miesięcy po ustąpieniu objawów, aby zapobiec nawrotowi. Po tym okresie, jeśli stan pacjenta jest stabilny, leki są stopniowo i bezpiecznie odstawiane.
Oczywiście istnieją choroby przewlekłe, jak choroba afektywna dwubiegunowa czy niektóre formy nawracającej depresji, które mogą wymagać długoterminowego, a nawet stałego leczenia - podobnie jak nadciśnienie czy cukrzyca wymagają stałego przyjmowania leków. Celem jest jednak zawsze stosowanie najniższej skutecznej dawki przez najkrótszy konieczny czas.
***
Mam nadzieję, że obalenie tych mitów pozwoli lepiej zrozumieć, czym jest współczesna psychiatria. Decyzja o podjęciu leczenia nie jest przyznaniem się do porażki - to świadomy krok w kierunku poprawy jakości życia. Jeśli czujesz, że Twoje samopoczucie psychiczne utrudnia Ci codzienne funkcjonowanie, nie pozwól, by nieprawdziwe przekonania i strach odebrały Ci szansę na pomoc. Zawsze można porozmawiać ze specjalistą i wspólnie ustalić, jaka forma pomocy będzie dla Ciebie najlepsza.
